|
Myszoskoczki to takie sympatyczne zwierzątka, które wyglądają
jak myszy, skaczą jak żaby, a ćwierkają jak ptaszki. I na tym moja przyrodnicza wiedza o nich się kończy.
U nas wszystko zaczęło się od malutkiej samiczki myszoskoczka,
którą nazwaliśmy Mysia. Mysia była bardzo smutna więc
postanowiliśmy dokupić jej koleżankę, żeby nie była taka
samotna. Drugą samiczkę nazwaliśmy Didi
Po pewnym czasie ze zdziwieniem stwierdziliśmy,
że w klatce jest znacznie więcej myszoskoczków niż
kupiliśmy. Wniosek był jeden: Didi nie jest samiczką
tylko samcem! Za karę nazwaliśmy go Myszon.
Myszoskoczki mają tak (UWAGA: cenna informacja dla początkujących hodowców),
że samica zaraz po urodzeniu młodych przez jedną dobę jest płodna.
Pragnę przy okazji podać jeszcze dwie ważne informacje, które
są często błędnie podawane w różnych źródłach. Pierwsza to, że
nieprawdą jest, że samica jest płodna tylko przez 18 miesięcy
od osiągnięcia dojrzałości (ok.6-8 tydz życia). Mi właśnie (ku rozpaczy) 2,5 letnia
samiczka urodziła 4 maluchy). I druga (z innej beczki) nie
ma szans na zamieszkanie dwóch dorosłych nie znających
się wcześniej myszoskoczków TEJ SAMEJ PŁCI w jednej klatce. Bankowo zagryzą się -
nawet gdyby czuły się bardzo samotne. Ani jednego myszoskoczka dołożyć do istniejącego stada też się nie da.
Po porodzie samiczka na jakiś czas (ok 3 tygodnie) przestaje być płodna i dobrze
jest dać samca z powrotem do rodziny, bo się ładnie opiekuje dziećmi
(faceci by się mogli dużo nauczyć od myszoskoczków).
Później należało coś postanowić z Myszonem (żeby nie mieć myszoskoczków na
kilogramy) tzn. albo go odseparować trwale (bo już by nie mógł wrócić) albo wykastrować u weterynarza.
Zdecydowałam to drugie.
Jest to jednak rozwiązanie kosztowne (45 zł.) i niebezpieczne dla zwierzaka.
Zabieg był pod narkozą i Myszon nie mógł się wybudzić. Jak się już zaczął
robić zimny to trzymałam go długo w dłoniach. W końcu zaczął śmiesznie ruszać
wąsami (uff!), więc dałam go do rodziny i dalej już troskliwie zajęła się nim Mysia.
Operacja Myszona była o jeden dzień spóźniona więc urodziły się
jeszcze 3 myszki. W sumie myszoskoczków było już 9.
Jakoś się z tym pogodziliśmy, bo mysia rodzinka żyła sobie razem bardzo szczęśliwie. To był
najlepszy okres w ich życiu. Zrobiłam
im apartament z połączonych dwóch klatek i akwarium.
Daliśmy maluchom imiona zgodne z ich wyglądem.
Pierwszy miot: Krówek (bo czarny w białe łatki), Myszonka (bo podobna do taty),
i dwie bliźniaczki (bo były identyczne - jasnobeżowe w łatki). Drugi miot to:
Mysiunio (bo podobny do Mysi), Myszonek (podobny do Myszona) i Szczurka (bo miała taki dziwny popielaty kolor).
Później jednak zaczęły się schody. Trzeba było posegregować je
według płci, więc powstały dwa gniazda niestety z definicji wrogie.
Potem okazało się, że jedna samiczka (Bliźniaczek) była samcem, bo znów urodziło się
mysiątko: na szczęście jedno (też Bliźniaczek) i znowu trzeba było wydzielić trzecie
gniazdo z młodszym i starszym Bliźniaczkiem.
Marzyło nam się, że jak nasze myszaki się zestarzeją i nie będą już płodne,
ani nie będą miały siły się bić to je znowu połączymy w szczęśliwą rodzinkę
tak jak było na początku.
Jednak smutną stroną posiadania zwierzaczka jest to
że żyją one krócej niż ludzie, ale na tyle długo, że człowiek
zdąży się z nimi zaprzyjaźnić.
Myszoskoczki nam zdychają więc nie będą na starość razem (i tak nie wiem czy by się to udało).
Zaczęło się od Mysi która została pogryziona przez samca,
który kolejny raz wtargnął do samic (straszny cwaniak).
A ona tam była szefem i zawsze atakowała go i ostro gryzła. Jednak jedną
taką bitwę przegrała sromotnie i już się nie pozbierała.
Po miesiącu mimo leczenia zdechła.
Potem zdechły kolejno: Bliźniaczka (samiczka), Myszon,
Szczurka.
I znowu UWAGA początkujących hodowców. Jeśli myszoskoczek choruje,
nawet pozornie niegroźnie, to nie można zwlekać. Jedyną szansę na przeżycie zwierzaka
daje tylko natychmiastowe rozpoczęcie leczenia
Jak zauważałam, że jest źle, to zaraz ganiałam na drugi koniec miasta do weterynarza,
ale one mimo leczenia zdychały.
Ostatnio zdechł mi Bliźniaczek. Jak wyjeżdżaliśmy w góry na 3 dni, to zauważyłam,
że mu lekko ropieje oczko. Jak wróciliśmy to zdechł po 4
dniach mimo, że brał antybiotyk. Jak zdechł, to ten
drugi został sam. Wcześniej było widać, jak najpierw próbował
ogrzać swoim ciałkiem zdechłego kompana, a później zwinął
się w kulkę i długo leżał obok (ostatnie zdjęcie)
Każda taka mała śmierć smuciła nas, bo mimo, że tyle było tych myszaków
to każdy był inny i inaczej się z nami przyjaźnił.
Mimo, że już od dość dawna jestem dorosła, to dla mnie
są pierwsze zwierzaki jakimi się opiekuję. Mój dom rodzinny
zawsze był sterylny: bez zwierząt i dzieci (z jednym "szczęśliwym" wyjątkiem).
A te myszy w zimie śpią obok mnie. Jak się budzę, to tak smiesznie stoją
na dwóch łapkach i się na mnie gapią. A bywa, że któraś ucieknie
z klatki i wtedy budzi mnie łaskotanie mysich wąsów
po twarzy. A teraz pod płotem jest już zakopanych 5 mysich trupków.
W końcu to tylko myszoskoczki.
A jak już wyżej wspomniałam Myszonka urodziła 4 nowe mysie maluchy.
Stało się tak dletego, że kiedy Myszonka została już sama jedna,
to daliśmy jej do towarzystwa samca (Krówka), bo zgodnie z informacjami zaczerpniętymi z
internetu powinna być już niepłodna.
Jak widać nie zawsze internet potwierdza się w życiu.
Jednak Myszonka rzeczywiście chyba była za stara na macierzyństwo, bo wkrótce po porodzie zdechła.
Jeśli zaś chodzi o maluchy, to z czterech dwa jakimś cudem przeżyły. Z pewnością pomógł im
w tym Krówek, który na stare lata został samotnym mysim ojcem.
Jednego malucha, stosownie do wyglądu (fotki po lewej), nazwaliśmy Murzyn, a drugi to znowu Bliźniak.
Murzyn jest wyjątkowo elegancki: ma białe skarpetki i cienki biały krawat.
Dwa maluchy Myszonki, które przeżyły . . . . . . . Murzyn
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Po śmierci jednego bliźniaczka drugi
Milenka z bliźniaczkiem . . . . . . . . leży obok skulony
|
|